piątek, 26 października 2012

Makaron ze szpinakiem, orzechami i suszonymi pomidorami



Jest kilka cytatów, do których wracam często w myślach, przekonana, ze w szczególny sposób odnoszą się do mojego życia. Jeden z nich to cytat z nie byle kogo, bo ponoć samego Einsteina: “Zycie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę, trzeba być w ciągłym ruchu”. Cenię aktywność w wielu sferach jednocześnie – myślę, ze pozwala to zachować świeżość i dystans. Jeśli w jednej dziedzinie życia chwilowo nie idzie najlepiej, czas skupić się na innej.

A propos ciągłego ruchu. Zauważyłam ostatnio irytującą cechę wspólną dla blogerow – nie tylko kulinarnych, ale tez, a może i przed wszystkim, modowych i lifestylowych. Nie maja czasu!!! Ile postów zaczęto już zdaniem “Kochani, taka jestem ostatnio zabiegana, ale specjalnie dla was zredaguje ten króciutki pościk” albo “Kochani, nie wiem w co ręce włożyć! Tyle obowiązków a tu jeszcze blog!”. Zastanawia mnie, jaki komunikat ma kryć się za takim oświadczeniem? Zamieszczenie posta o takiej treści mija się z celem. Czy odbiorcy maja zazdrościć blogerowi szalonego trybu życia? Czy może czuć się dodatkowym brzemieniem w jego napiętym planie dnia?

Tak czy inaczej, dzisiejszy przepis dedykuję wszystkim zapracowanym blogerom. Przygotowanie tego makaronu zajmie nie więcej niż 15 minut.



Skladniki (1 porcja)

Porcja makaronu, np. penne
150 g szpinaku mrozonego
2 pomidory suszone
garsc orzechow wloskich
1 zabek czosnku
2-3 lyzki oliwy

Sol
pieprz 

  1. Oliwę rozgrzać w rondlu, wrzucić posiekany drobno czosnek. Dodac szpinak, podgrzewac na malym ogniu az do calkowitego roztopienia.
  2. Doprawic sola i pieprzem.
  3. W tym czasie ugotowac makaron al dente.
  4. Pomidory suszone i orzechy pokroic.
  5. Makaron wymieszac ze szpinakiem, posypac orzechami i suszonymi pomidorami.

czwartek, 25 października 2012

Cisza miedzy-ciastkami



Miedzy-ciastkami nastała cisza. Jak można być jednak blogerem kulinarnym, nie posiadając kuchni?
Powoli przestaję żyć na walizkach. W białym, wynajmowanym od niedawna mieszkaniu na Ochocie wszystko znajduje swoje miejsce, ze mną włącznie. Do mojego kuchennego zespołu dołączył dziś pierwszy duży garnek, w którym zadebiutuje niedługo zupa cebulowa… Nowa lodówka dojechała zaledwie kilka dni temu, piekarnik czeka na montaż.
W każdej torebce i kieszeni znajduję co chwilę karteczki z pospiesznie zapisanymi pomysłami na to, co ugotuję, gdy kuchnia będzie kompletna, a ja znajdę chwilę wolną od pracy i uniwersytetu… Usiądę wtedy przy moim białym stole, przy oknie z widokiem na stary kościół. Próbując powoli wszystkiego po kawałku.