wtorek, 26 kwietnia 2011

Rzeżucha





Zgodnie z wielkanocnym przykazaniem zasiałam posłusznie rzeżuchę – bez przekonania, że pod ręką tak niewprawnego ogrodnika faktycznie coś z niej wyrośnie. A jednak!  Po kilku dniach małe brązowe nasiona wydały plon w postaci zielonych, kilkucentymetrowych kiełków. Oprócz satysfakcji z tego „domowego ogródka”, moja mała plantacja rzeżuchy napawa mnie dumą i spokojem, jako że w stu procentach znam przebieg jej uprawy i stosowane w tym celu środki (kawałek sterylnej ligniny i zimna przegotowana woda).
Te niepozorne kiełki są tez bogactwem witamin z grupy B, witaminy C, siarki, potasu, jodu, kwasu foliowego, wapnia, żelaza, magnezu, chromu i soli mineralnych. Na podstawie mojego dietetycznego researchu wszystko to zapewnić ma mocne paznokcie, zdrową skórę i lśniące włosy, a także obniżać poziom cukru we krwi, zapobiegać otyłości, wymiatać toksyny z organizmu, wspomagać trawienie i poprawiać samopoczucie.
Jeśli o mnie chodzi – nie trzeba mnie dłużej namawiać, rzeżucha z pewnością zagości na stałe na moim parapecie i w codziennych posiłkach.  

  1. Nasiona rzeżuchy namoczyć na około 2 godziny w zimnej wodzie.
  2. Płaskie naczynie wyłożyć cienką warstwą ligniny (do kupienia w aptece)
  3. Kiełki rozprowadzić równomiernie na ligninie, pojemnik postawić w słonecznym, ciepłym miejscu.
  4. Podlewać dwa razy dziennie przegotowaną wodą, przy pomocy małej łyżeczki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz