Wraz z powrotem z Kolonii zamieniłam Wizzair na PKP na mojej trasie do Trójmiasta. A PKP - tradycyjnie wydłużając czas podróży, podnosząc ceny biletów i zwiększając opóźnienia zainspirowało mnie tym razem do zaopatrzenia się w prowiant na 7 godzin jazdy z Warszawy do Gdyni (jeszcze niedawno trwała ona 4 godziny...)
Do Muffinów podróżnych dodałam daktyle, ziarna słonecznika oraz mniejszą ilość cukru. Upiekłam je w silikonowej formie bez papilotek, a po wystygnięciu włożyłam w niej do zamrażalnika. Razem z książką Pilcha i moją ulubioną muzyką są gotowe towarzyszyć mi w piątkowej podróży.
1 szklanka mąki
3 duże łyżki cukru
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
½ łyżeczki sody oczyszczonej
2 łyżki ciemnego kakao
4 łyżki oleju
½ szklanka maślanki lub jogurtu naturalnego
1 jajko
Skórka starta z 1 cytryny
8 suszonych daktyli
2-3 łyżki nasion słonecznika
2-3 łyżki otrębów pszennych
- Wymieszać w osobnych naczyniach składniki suche (mąka, cukier, proszek, soda, kakao) i mokre (olej, jogurt/maślanka, jajko, starta skórka z cytryny). Dodać składniki mokre do suchych, wymieszać, dodać pokrojone daktyle i słonecznik.
- Przełożyć ciasto do foremek (do ok. 3/4 wysokości), posypać otrębami (ja użyłam granulowanych z dodatkiem suszonego jabłka)
- Piec w temperaturze ok. 200 stopni przez 20 minut.
oficjalnie najlepsze muffiny na swiecie!
OdpowiedzUsuń